Paweł Kowallek, Moje OMTTK (1997-2001)

  • Drukuj

Artykuł, autorstwa jednego z byłych uczestników OMTTK. Paweł Kowallek wspomina swoje starty w Turnieju, które miały miejsce kilka lat temu.

Urodziłem się w 1982 roku. Niestety nie dane mi było zaznać przyjemności startów w tej fajnej imprezie jaką jest Ogólnopolski Młodzieżowy Turniej Turystyczno-Krajoznawczy, w czasie kiedy byłem uczniem szkoły podstawowej. Może to i dobrze, może troszkę poważniej podszedłem do tematu kiedy byłem już troszkę starszy. A było to tak.

Początki startów

Nasz SKKT istniał od zawsze i chyba zawsze będzie istniał. W głównej mierze to zasługa naszych pań, które poświęciły bądź co bądź swoje życie, by dzieciaki poznały czym jest turystyka i z czym to się je. W tym miejscu chciałbym złożyć szczególne podziękowania dla Pani Teresy Kachniarz i Iwony Wierzbickiej. To one ukształtowały moje poglądy na turystykę i znacząco wpłynęły na to kim teraz Jestem.
W roku 1996, 1 czerwca, z okazji Dnia Dziecka (którym niewątpliwie w tamtym okresie byłem) mając do wyboru: wycieczkę do Chełmna i bieganie po lesie albo ewentualne siedzenie na terenie szkoły, wybraliśmy z kolegami miejsce w autobusie. Był to autobus na marsze. Pierwsze Marsze na Orientacje w moim życiu. Jechaliśmy się tam pobawić, w autobusie było dużo osób które już tam jeździły i się na tym znały. My nie wiedząc nic, pojechaliśmy pozwiedzać. Zwiedzanie się udało. Pierwsze zawody, pierwsze zwycięstwo, pierwszy punkt by jeździć na OMTTK.

XXV OMTTK 1997, Nowy Sącz

Po pierwszym starcie pani Teresa Kachniarz zauważyła tyci potencjał w małym chłopcu. Najpierw zabrała mnie na parę Imprez na Orientację w okolicy, aż w końcu w roku szkolnym 1996/1997 rozpoczęły się przygotowania do Turnieju. Na początku zawalono mnie materiałem krajoznawczym obejmującym tematycznie całą Polskę i trzeba było chodzić na dodatkowe zajęcia. Było to średnio fajne w przeciwieństwie do biegania po lesie. Zresztą konkurencja w szkole była duża, opiekunka swoich wychowanków wyłapywała już w czwartej klasie i pielęgnowała swoje kwiatki. Ja po prostu byłem dobry w MnO i dawało to jakieś tam pewne punkty w OMTTK’u. Któregoś dnia kwietnia przyszedł czas na test dający prawo do startu w eliminacjach wojewódzkich. Jako że PTTK Chełmno polegało głównie na SKKT w Chełmży, eliminacje szkolne stawały się od razu eliminacjami powiatowymi. Konkurencja była ostra zabrakło mi ledwie kilku punktów by awansować do pierwszego zespołu. Jako że testy najlepiej rozwiązali: Joanna Krywalska, Joanna Szatkowska i Jakub Janiak, to te osoby stworzyły pierwszą drużynę. Drugą stworzyli Joanna Daniszewska, Krzysztof Kierat i Ja.
Mój pierwszy finał wojewódzki OMTTK odbył się w Bachotku. Wyjazd na 2 dni wzbudził wiele emocji. Szansa na finał centralny wymknęła nam się w ostatniej konkurencji. Można by tak powiedzieć, ale prawda jest taka, że do ostatniej konkurencji cały czas pierwsza ekipa z naszej szkoły miała nad nami przewagę. Mój pierwszy turniej był dla mnie miłym zaskoczeniem. Wyjazd do przepięknie położonego ośrodka PTTK w Bachotku. Ładna pogoda, miłe towarzystwo, no i największy wróg a zarazem najlepszy kolega z InO - Jakub Janiak. Wielokrotnie razem walczyliśmy o duże cele, częściej on był lepszy choć czasem się udawało. Ostatnią konkurencją było MnO. Gdybyśmy my wygrali a Oni zajęli miejsce trzecie, to finał był by nasz, szanse na powodzenie wynosiły 30%. Sprawa była prosta: ja wygrywam, Przemek Kisicki (zdobywca pucharu województwa w MnO za rok 1997 w kategorii TD) jest drugi, Jakub Janiak trzeci i finał jest nasz. Niestety pierwszy zespół z naszej szkoły był za dobry, wygrał InO a my z Przemkiem zajęliśmy odpowiednio 2 i 3 miejsce. Z biegiem czasu ten turniej wspominam najlepiej. Najwięcej emocji, blisko zwycięstwa a zarazem fajny wyjazd. Na finale centralnym zespół z naszej szkoły zajął pierwsze miejsce. Był to finał w Nowym Sączu w 1997 roku. Finał na który bardzo chciałem się wybrać, ale nie dane mi było.

XXVI OMTTK 1998, Szczecin

Rok później poniosłem niestety kolejną porażkę. Pierwszy rok w liceum ogólnokształcącym spowodował, że podjąłem rękawice dalszego uczestnictwa w OMTTK’u. Dalej bawiłem się w InO, więc czemu nie jeździć na tą fajną imprezę. Tym bardziej, że Asia z poprzedniej zwycięskiej ekipy poszła do tej samej szkoły. Dokooptowaliśmy tylko kolegę i wiśta wio, jedziemy. Tym razem finał centralny, czemu nie. Prawda jak zwykle okazała się brutalna, albo my po prostu byliśmy tacy słabi. Pokonała nas drużyna z Torunia która przygotowywała się do finału w biegu, byli w roczniku maturalnym co stawiało ich w trudnej sytuacji. Czas na przygotowania do Turnieju mogli poświęcić tylko w małym stopniu. Lecz okazali się lepsi od mojej nowej ekipy z Chełmży, która przez kolejne trzy lata jeździła na finały Turnieju po całej Polsce. Z tego co pamiętam ta drużyna z Torunia znalazła się w pierwszej dziesiątce Turnieju, co uważam za duży sukces. Tym bardziej że był to finał centralny w 1998 roku Szczecinie, ostatni rok gdzie startowały zespoły z 49 dawnych województw. Nie dane mi było zobaczyć tego tłumu dzieciaków.

XXVII OMTTK 1999, Załęcze Wielkie

W 1999 roku eliminacje wojewódzkie organizował nasz oddział PTTK’u. Jako, że były to pierwsze eliminacje „dużych” województw (po reformie administracyjnej), spodziewaliśmy się dość dużej konkurencji.

  • omttk_1999_eliminacje_kujawsko-pomorskie

Tym bardziej że przyjechać miał do nas Włocławek i LO Ziemi Kujawskiej, które rok rocznie wygrywało w ówczesnym Województwie Włocławskim. Z tych eliminacji za wiele nie pamiętam, może tylko to, że nie poszło nam w MnO. Co wydawało się dziwne, bo jakieś tam sukcesy można powiedzieć, że miałem w tej konkurencji. Mimo to wszystkie inne konkurencje jakoś nam poszły, co zaowocowało pierwszym moim finałem centralnym, a był to finał w Załęczu Wielkim.
Finał w Załęczu był specyficzny, było inaczej dłużej i fajniej. Co prawda na finałach zawsze prześladował nas pech, nigdy tam nie wygrałem MnO (może po prostu nie umiałem chodzić na pełnych mapach). Tak było też w tym finale, gdyby lepiej nam poszły Marsze na Orientacje, to pewnie byli byśmy w pierwszej szóstce. A tak skończyliśmy chyba na ósmym miejscu. Największym sukcesem tej imprezy uważam zajęcie przeze mnie drugiego miejsca w testach krajoznawczych. Pierwsze miejsce zajęła osoba z łódzkiego, a jako że była to pierwsza impreza i nie dyskwalifikowano jeszcze zawodników gospodarzy, to i moje miejsce było troszkę gorsze.

XXVIII OMTTK 2000, Złoty Potok

Rok później, w 2000 roku, przeżyłem najbardziej nerwowe eliminacje ze wszystkich, tym razem z Happy Endem. A było to tak. Eliminacje do następnego turnieju odbyły się w Żninie, mieście położonym pomiędzy dwoma jeziorami, skąd wyjeżdża kolejka wąskotorowa, którą przy okazji finału wojewódzkiego mieliśmy okazję się przejechać.

  • omttk_2000_eliminacje_kujawsko-pomorskie

W eliminacjach najwięcej emocji było przy samarytance i przy MnO. W samarytance w której rozwiązywałem testy było pytanie dotyczące opatrywania ran na żyłach. Do 1999 roku obowiązywała opaska uciskowa powyżej rany. A od 1999 tamponada, jak my wtedy mawialiśmy. I taki też błąd popełniłem w teście. Był to znaczący błąd, bo bez niego dostalibyśmy troszkę więcej punktów za samarytankę. Spowodowałoby to, że przed ostatnią konkurencją mielibyśmy tylko stratę wynoszącą różnicę jednego miejsca w MnO. Niestety nikt wśród organizatorów nie chciał się ugiąć. Pamiętam, że biegaliśmy wtedy po szpitalach w Żninie by zaciągnąć opinii lekarzy, którzy tak samo jak my nie wiedzieli nic o zmianie przepisów i stosowali by opaskę, na nic się nam to zdało. Na ostatniej konkurencji stanęliśmy przed rzeczą niemożliwą do wykonania. Musieliśmy wygrać zawody na orientację, a nasi przeciwnicy powinni zająć miejsce trzecie (znacie skądś podobną sytuację?) Tym razem szansę na awans określiliśmy na 1%. Dlatego że prowadzili po większości konkurencji zawodnicy z Włocławka, których czasami spotykałem na Imprezach na Orientację, a pozostałych nie widziałem na oczy. Pogodzeni z porażką ruszyliśmy do lasu. Dzięki czujności koleżanki Asi udało nam się przejść etap na zero punktów karnych plus jakieś tam drobne karne za czas. Niestety nie wiedzieliśmy jak poszło innym. Na ogłoszenie wyników przyszło nam czekać chyba godzinę. Nie chciałem nawet oglądać karteczek z wynikami MnO taki byłem zły. Karol po przeanalizowaniu karteczek przeskoczył z radości aż dwa płotki i wtedy wiedzieliśmy, że po raz drugi jedziemy na finał. Nie wiedzieć czemu, zawsze finał dostarczał mi mniej emocji, tam jechało się bez stresu o dobry wynik. Tam jechało się w nagrodę za ciężko przepracowane eliminacje, może dlatego że w eliminacjach dochodziło do takich sytuacji jak ta w roku 2000.
Finał centralny odbył się w Złotym Potoku. Finał ten nie przyniósł nam jakiś szczególnych emocji oprócz tego, że skończyliśmy klasyfikację generalną na szóstym miejscu. Jak zwykle zawaliliśmy MnO, jedyną rzeczą którą zapamiętałem z tamtej edycji to, że w Węgierskiej Górce robią wejścia do kanalizacji. No i był to pierwszy finał na którym mogłem się pochwalić blachą Przodownika Imprez na Orientację. Zresztą finał ten odbiłem sobie dwa tygodnie później, wygrywając Indywidualne Mistrzostwa Polski w MnO w kategorii TJ.

XXIX OMTTK 2001, Gdańsk

Ostatni rok w liceum był zarazem ostatnim rokiem startów w turnieju, który po prostu był. Wtedy nie spinaliśmy się już, podeszliśmy do wszystkiego z marszu. Wymieniliśmy jednego członka drużyny, Karola Zacharka zastąpiła wschodząca gwiazda - późniejsza zwyciężczyni turnieju w klasyfikacji ponadgimnazjalnej Małgorzata Gruźlewska. Eliminacje wojewódzkie, które notabene odbyły się w Toruniu, przeszliśmy jak burza, by pojechać na finał centralny do Gdańska w 2001 roku, konkretnie na Stogi. Tam walczyliśmy niczym lwy do upadłego. Dobra, dobra jedyne co z tego wyjazdu pamiętam to to, że przyjechał Przemek Tkacz, którego kojarzyłem z InO (wygrał) i że była fajna wycieczka statkiem po zatoce. Znowu kiepsko poszły nam Marsze. Ogólnie zajęliśmy czwarte miejsce. Był to mój najlepszy występ w OMTTK’u.

Podsumowanie

Mam nadzieję, że moja krótka historia Was nie znudziła. Naprawdę jeżeli choć raz otrzesz się o Turniej, wsiąkasz w niego. Masz tam wszystko: kulturalną zabawę, mnóstwo emocji, konkursy sprawnościowe i wiedzowe, miły wypoczynek, zwiedzanie okolicznych atrakcji i zabytków. Ogólnopolski Młodzieżowy Turniej Turystyczno-Krajoznawczy jest czymś co najmilej wspominam z mojej szkoły. Obecnie od czasu do czasu jeżdżę jeszcze na Marsze na Orientacje. Więc młodzieży bawcie się i osiągajcie to czego nikt po Was się nie spodziewa, bo przyniesie Wam to ogromną satysfakcję.
Na koniec chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim znajomym, dzięki którym udało mi się brać udział w tych turniejach. Gdyby nie oni, to pewnie i ja bym nie jeździł na poszczególne eliminacje. W szczególności dziękuję: Joannie Krywalskiej z którą starowałem w prawie wszystkich edycjach, Karolowi Zacharkowi, który nie załapał się do ostatniej edycji, Gosi Gruźlewskiej za to, że zawsze była gdzieś obok i mobilizowała do dalszej walki, Asi Daniszewskiej i Krzysztofowi Kieratowi za to że walczyli tak jak i ja. Szczególne podziękowania należą się jednak naszym opiekunom, niejednokrotnie poświęcali Oni własne życie osobiste by przygotować nam materiały do turnieju. Gratuluje zwycięzcom przyszłych jak i byłych edycji.

Z turystycznym pozdrowieniem
Paweł Kowallek


Śródtytuły, drobne poprawki i redakcja tekstu - Paweł Zań. Redakcja strony dziękuje Pawłowi Kowallek za przekazanie zdjęć plakietek i dyplomów z poszczególnych edycji OMTTK, wzbogaciły one  nasze zbiory: http://mlodziez.pttk.pl/omttk-pttk/historia-omttk-1973-2012/216-omttk-1973-2011-w-grafice