55 Ogólnopolski Zlot Przodowników Turystyki Pieszej we Włocławku

  • Drukuj

Wrażenia ze Zlotu PTP we Włocławku przesłała Dominika Kałabun

W tym roku, po raz pierwszy w okresie mojej turystycznej przygody wybrałam się na Zlot Przodowników Turystyki Pieszej. Podobnie jak OWRP, impreza ta, co roku odbywa się w innym miejscu Polski. Tym razem w swoje strony zaprosili nas koledzy z Oddziału Kujawskiego we Włocławku. Termin zlotu jest zwykle wybierany w okolicach połowy września, obejmował dni 13-16 września. Osoby, które chciały lepiej poznać województwo kujawsko-pomorskie, mogły przyjechać już w środę, aby w czwartek uczestniczyć w wycieczkach przedzlotowych. 
 
Razem z tatą i dwoma koleżankami z Elbląga, postanowiliśmy dołączyć do uczestników zlotu w czwartek wieczorem, a w drodze na zlot obrać wariant turystyczny ze zwiedzaniem ruin zamku krzyżackiego w Radzyniu Chełmińskim i zamku w Golubiu-Dobrzyniu. Niestety od samego początku naszej podróży towarzyszyła  bardzo deszczowa pogoda utrudniająca wykonanie obranych przez nas planów. Niemniej jednak postanowiliśmy uskutecznić zwiedzanie pod parasolkami. 
I tak po 3 godzinach jazdy znaleźliśmy się pod ruinami zamku w Radzyniu Chełmińskim. Był to drugi największy, po Malborku, zamek w państwie krzyżackim, a zarazem jest to najlepiej zachowany klasyczny układ zamku krzyżackiego, mimo tego, że znajduje się w formie tzw. „stałej ruiny”. Ze względu na warunki pogodowe nie udało nam się wejść do środka, ale zanim udaliśmy się w dalszą drogę obfotografowaliśmy zamek ze wszystkim stron.
Kolejnym punktem na naszej trasie był zamek w Golubiu-Dobrzyniu. Tu dopisało nam szczęście, bowiem po zaledwie półgodzinnym oczekiwaniu załapaliśmy się na zwiedzanie z przewodnikiem. Ponad to pokazując przy kasie nasze legitymacje członkowskie PTTK, otrzymaliśmy zniżkę na bilety. Podczas prawie godzinnego zwiedzania zobaczyliśmy średniowieczne narzędzie tortur, poznaliśmy historię zamku w czasach krzyżackich i za panowania Anny Wazówny oraz dowiedzieliśmy się, jakie imprezy stałe są organizowane na zamku obecnie.
Z Golubia-Dobrzynia udaliśmy się już prosto do Włocławka. Tam zatrzymaliśmy się w centrum miasta i piechotą ruszyliśmy na poszukiwanie Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej oraz katedry Wniebowzięcia NMP, 2 włocławskich obiektów, które znajdują się w Kanonie Krajoznawczym Polski. Pomyśleliśmy, że skoro na dzień kolejny, zaplanowane jest zwiedzanie miasta, na pewno odwiedzimy te obiekty, jednak pamiątkowe pieczątki warto pozbierać wcześniej, aby podczas zwiedzania nie tracić nic z tego, co będzie przekazywać nam przewodnik. Po zdobyciu pamiątkowych stempli udaliśmy się do hotelu Kujawy, w którym zaplanowany był przedwstępny nocleg.
 
Następnego dnia rano, organizatorzy, uczestnicy i ich tobołki przeprowadzili się do bursy na drugim końcu miasta. Ledwo zdążyliśmy wnieść swoje rzeczy do pokojów, a już trzeba było zbiegać na dół i wyruszać na zwiedzanie miasta. Zwiedzanie zaczęliśmy od przystanku przy budynkach, które w czasach powojennych zajmowały różne fabryki, następnie udaliśmy się do katedry, w której zobaczyliśmy m.in. najstarsze witraże w Polsce, nagrobek wykonany przez Wita Stwosza oraz kopię kaplicy Kazimierzowskiej z Wawelu. Stamtąd nasze kroki skierowaliśmy w stronę bulwaru nad Wisłą zatrzymując się przy pałacu biskupim i pod  mostem marszałka Rydza-Śmigłego. Idąc bulwarem dotarliśmy do Starego Rynku i gotyckiego kościoła św. Jana Chrzciciela z przepiękną polichromią w stylu bizantyjskim. Z rynku spoglądając na 2 barokowe kamienice, udaliśmy się poprzez dawną dzielnicę żydowską do ostatniego punktu naszego zwiedzania, czyli Placu Wolności, skąd obraliśmy kurs na Urząd Miasta, w którym miało odbyć się oficjalne rozpoczęcie Zlotu. Niestety, podczas zwiedzania nie odwiedziliśmy Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej, więc będziemy musieli jeszcze raz odwiedzić Włocławek aby nadrobić zaległości.
Zanim zaczęła się część oficjalna mieliśmy trochę czasu, które poświęciliśmy na przybijanie pieczątek na stoisku Miejskiej Informacji Turystycznej oraz zakup kartek pocztowych na stoisku Poczty Polskiej. 
W końcu nadeszła wyczekiwana godzina, wszyscy uczestnicy usadowili się w sali w oczekiwaniu na przemówienia i wręczanie nagród. Na wstępie komandor zlotu powitał wszystkich uczestników, władze miasta i członków ZG PTTK, którzy brali udział w imprezie. Następnie lokalny chór wykonał hymn PTK, wręczono odznaczenia Honorowy Przodownik PTTK oraz Zasłużony dla turystyki, a także ogłoszono, że podczas obrad ZG, które odbyły się poprzedniego wieczoru, wybrano patrona Ogólnopolskiego Wysokokwalifikowanego Rajdu Pieszego- został nim gen. Mikołaj Wisznicki. Jako, że znajdowaliśmy się na Kujawach, chór wykonał jeszcze kujawiaka, przedstawiono krótko plan zlotu, pokazano 2 prezentacje i mogliśmy udać się do bursy na obiad. Na ten dzień planowano jeszcze obrady zespołów tematycznych, nocne zwiedzanie Włocławka z okien autokaru oraz egzamin na rozszerzenie i uzyskanie uprawnień przodownika TP. Mnie szczególnie dotyczył ten ostatni punkt, gdyż po raz drugi w tym roku postanowiłam rozszerzyć swoje uprawnienia, tym razem na województwo kujawsko-pomorskie. Niestety nocne zwiedzanie odbywało się w tym samym czasie co egzamin, więc ta część programu przeszła mi koło nosa. 
 
Sobota to według programu dzień wycieczek autokarowych. Nasza ekipa wybrała trasę nr 1- „Szlakiem Piastów i Prehistorii”. 
Pierwszym punktem na trasie zwiedzania był Kowal, miejscowość, w której urodził się Kazimierz Wielki (wydarzenie to upamiętniono pomnikiem polskiego króla). Tam też mieliśmy krótkie spotkanie z burmistrzem miasta oraz mały poczęstunek. 
Z Kowala udaliśmy się do niewielkiego, ale uroczego skansenu w Kłóbce, w którym prezentowane są obiekty z Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej. 
Kolejnym miejscem, w którym zatrzymaliśmy swoje kroki były Wietrzychowice. Jest to miejsce, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam i bardzo zaintrygował mnie opis przewodnika, który mówił o „kujawskich piramidach”. Okazało się, że po krótkim spacerze przez las dotarliśmy do ogromnych grobowców sprzed 5,5 tysiąca lat, które były uformowane w kształcie wydłużonych trójkątów. Piramidy kujawskie wzniesiono z wielkich i mniejszych głazów stanowiących obrys całości i usypanego pomiędzy nimi, wysokiego do 5 metrów kopca ziemnego, o długości nawet 100 metrów.
Z Wietrzychowic udaliśmy się do Brześcia Kujawskiego, rodzinnego miasta Kazimierza Łokietka. Tam udaliśmy się w miejsce, w którym niegdyś stał zamek książęcy, na fundamentach, którego znajduje się obecnie budynek poczty i biblioteki, odwiedziliśmy gotycki kościół św. Stanisława oraz spotykaliśmy się z władzami miasta pod pomnikiem króla Łokietka.
Czas nas gonił więc szybko wsiadamy do autokaru i udajemy się do kolejnego punktu na naszej trasie- Muzeum Techniki Rolniczej i Gospodarstwa Wiejskiego w miejscowości Redecz Krukowy. Podejrzewam, że nikt z nas nie spodziewał się takiego przyjęcia. Najpierw zaprowadzono nas do ogromnej wiaty, w której zaserwowano nam obiad. Nie był to jednak zwykły posiłek, a prawdziwa biesiada- do wyboru mieliśmy żurek, łazanki z kapustą, fasolkę po bretońsku, klopsy w sosie, kiełbasę i kaszankę z grilla, domowy chleb ze smalcem, a na deser domową drożdżówkę. Jakby tego było mało, gospodarz przyniósł trzy kartony lokalnego piwa na posmakowanie. Ledwo zdążyliśmy ochłonąć po takiej dawce pysznego jedzenia, a tu już trzeba było ruszać na zwiedzanie. A było co zwiedzać. Okazało się, że pan Janusz Borkowski, właściciel zakładów maszyn rolniczych KURKOWY i pomysłodawca muzeum, w budynkach po swoim pierwszym zakładzie zgromadził nie tylko ciągniki, urządzenia i maszyny rolnicze (na co wskazuje nazwa muzeum), ale także artykuły gospodarstwa domowego, ubrania, meble, stare samochody i motocykle, militaria, mundury, pamiątki z czasów wojny, zabytkowe urządzenia i maszyny produkcyjne, pojazdy konne (sanie, bryczki, a nawet karetę!), pamiątki z aptek, zakładów rzemieślniczych, urzędów, a także dzieła twórców ludowych, stare dokumenty i znaleziska archeologiczne.  Zbiory pana Borkowskiego są ogromne, więc zwiedzenie całego kompleksu zajęło nam bardzo dużo czasu.
Gdy już pokonaliśmy te setki różnorodnych obiektów w redeckim muzeum, udaliśmy się do ostatniej miejscowości zaplanowanej na naszej sobotniej trasie, czyli uzdrowiskowego Wieńca Zdroju. Tam spędziliśmy chwilę w pijalni siarczanowych wód, a następnie spacerkiem udaliśmy się poza granice miasta w celu przekroczenia 19 południka. Stamtąd odebrał nas autokar, który zawiózł uczestników  do Dobrzynia nad Wisłą,  w którym było zaplanowane spotkanie wszystkich uczestników zlotu oraz biesiada turystyczna. 
Zanim jednak udaliśmy się na posiłek zwiedziliśmy małe lokalne muzeum, zobaczyliśmy fragment murów należących niegdyś do fary miejskiej oraz wspięliśmy się na Górą Zamkową, z której rozciągał się piękny widok na Wisłę. 
Kolacja i biesiada zaplanowane były na hali sportowej. Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że nastąpiło lekkie opóźnienie i musimy poczekać aż poprzednia grupa zje, a więc czas ten wykorzystaliśmy na podstemplowanie książeczek. Po posiłku, zostaliśmy wysłani na trybuny skąd oglądaliśmy część oficjalną drugiego dnia zlotu, która składała się m.in. z występu dobrzyńskiej orkiestry, krótkiego podsumowania każdej z wycieczek oraz zapowiedzi na kolejny dzień. Część oficjalna zakończyła się informacją o przedłużeniu biesiady do godziny 22.30 ze względu na zaistniałe opóźnienia. Rozpoczęły się tańce, które trwałyby zapewne do późnych godzin nocnych gdyby nie to, że musieliśmy opuścić salę i wrócić do Włocławka.
 
Niedziela ostatni dzień zlotu była dniem podsumowań i pożegnań. W tym celu, po śniadaniu wszyscy uczestnicy zlotu spotkali się w jadalni. Zakończenie zlotu rozpoczęto od przedstawienia sprawozdań z obrad poszczególnych grup tematycznych, następnie rozstrzygnięto konkurs, w którym należało rozpoznać na fotografiach różne kujawsko-pomorskie zabytki i wręczono legitymacje przodownikom, którzy otrzymali lub rozszerzyli uprawnienia. Podobnie jak na OWRP i tym razem znalazłam się w gronie szczęśliwców, którym się to udało. Zostały jeszcze podziękowania połączone z wręczaniem drobnych upominków dla organizatorów od poszczególnych uczestników i oddziałów. Gdy to było już za nami można było oficjalnie zakończyć 55 Zlot Przodowników Turystyki Pieszej i przekazać przechodnią laskę organizatorską kolegom z Gdańska, gdyż właśnie tam odbędzie się przyszłoroczne spotkanie przodowników z całej Polski. Na koniec wykonaliśmy sobie wspólną fotografię przed budynkiem bursy na tle zlotowego banera, pożegnaliśmy się ze znajomymi i skierowaliśmy się do samochodów, aby udać się do domów.
Dla naszej elbląskiej ekipy nie był to jednak koniec turystycznej przygody, bowiem postanowiliśmy po drodze zatrzymać się w Ciechocinku, aby zwiedzić park zdrojowy, zespół uzdrowiska i tężni. Z Ciechocinka udaliśmy się już prosto do Elbląga, aby jeszcze raz przeżyć to, co działo się w ten weekend opowiadając wszystko swoim rodzinom. 
 
Po tym wyczerpującym, zlotowym weekendzie w naszych głowach pozostaną wspomnienia wielu ciekawych miejsc, które zobaczyliśmy podczas wycieczek, a w naszych komputerach i albumach wiele zdjęć, jednak wielu z nas już przygotowuje się do kolejnych wyjazdów, wycieczek, rajów i zlotów. W końcu wszyscy jesteśmy turystami, a prawdziwy turysta nie może usiedzieć w miejscu?