Współdziałanie z niepełnosprawnymi w pabianickim PTTK
- szczegóły
- data publikacji: czwartek, 21, czerwiec 2012 20:06
- autor: Jolanta Łacwik-Becht
Od wielu lat w rajdach organizowanych przez Oddział PTTK w Pabianicach biorą udział podopieczni z Warsztatu Terapii Zajęciowej, uczniowie Zespołu Szkół Specjalnych oraz wychowankowie Domu Dziecka w Porszewicach. Uczestniczą w rajdach na pełnych prawach z tzw. normalnymi. Wypełniają zadania na punktach kontrolnych uzyskując wyniki porównywalne z pozostałymi uczestnikami, a bywa, że są lepsi. Na pewno wygrywają większym zaangażowaniem emocjonalnym i wolą walki.
Maria Grzegorzewska – twórca pedagogiki specjalnej w Polsce – mawiała „nie ma kaleki, jest człowiek” i uczyła swoich studentów tak traktować osoby z różnego rodzaju defektami psychicznymi fizycznymi czy niedostosowanych społecznie na tle środowiskowym jak normalnych ludzi. Największą krzywdę wyrządza się osobie niepełnosprawnej dając jej odczuć, że jest inna i nie pozwalać jej żyć normalnie.
Od wielu lat w rajdach organizowanych przez Oddział PTTK w Pabianicach biorą udział podopieczni z Warsztatu Terapii Zajęciowej, uczniowie Zespołu Szkół Specjalnych oraz wychowankowie Domu Dziecka w Porszewicach. Uczestniczą w rajdach na pełnych prawach z tzw. normalnymi. Wypełniają zadania na punktach kontrolnych uzyskując wyniki porównywalne z pozostałymi uczestnikami, a bywa, że są lepsi. Na pewno wygrywają większym zaangażowaniem emocjonalnym i wolą walki.
Organizatorzy nie traktują „Specjalistów” inaczej, nie przygotowują dla nich specjalnych zadań. Sędziowie na punktach kontrolnych, kiedy trzeba, służą dyskretną pomocą np. czytając treść polecenia czy pomagając w zrozumieniu zadania. Czasem pisanie sprawia kłopoty, szczególnie w warunkach turystycznych „na kolanie”, wtedy pozwalają odpowiadać ustnie. Uczestnicy wiedzą, że dla nich nie ma taryfy ulgowej. Przeżywają radość z wygranej i smutek porażki, ale nigdy nie mają pretensji do organizatorów, że potraktowali ich niesprawiedliwie, co niestety zdarza się pozostałym uczestnikom, i wtedy trudno wyjaśnić, że popełnili błędy, „bo oni wiedzą lepiej”.
Uczmy się od siebie nawzajem…
Ciekawe doświadczenia mieli organizatorzy rajdu integracyjnego w 2003 r. W ramach miejskich obchodów Roku Niepełnosprawnych organizowano w Pabianicach szereg imprez z nazwy integracyjnych. Polegały one na „integracji opiekunów z ich podopiecznymi”. Oddział PTTK zaproponował rajd dla wszystkich, sprawnych i niepełnosprawnych, starszych i młodszych. Zgłosił się tylko Warsztat Terapii Zajęciowej. Pozostałe instytucje, stowarzyszenia itp. integrowały się „we własnym sosie”.
Rajd przygotowali uczniowie Gimnazjum św. Wincentego a Paulo i Gimnazjum nr 2 w Pabianicach pod kierunkiem członków Klubu Turystyki Pieszej „Aaron”. Na starcie „normalni” i „specjaliści” podzielili się w mieszane pary lub grupy trzy-, cztero-osobowe i wyruszyli na trasę po mieście. Celem rajdu było poznanie zabytków i historii miasta. Rolę przewodników pełnili uczniowie gimnazjów, którzy opowiadali o poszczególnych obiektach. Nad całością czuwali przewodnik Jolanta Łacwik-Becht i prezes „Aarona” Aleksander Duda. Małe, mieszane grupy sprzyjały nawiązaniu kontaktu. Jedni i drudzy na początku stremowani powoli zaczęli traktować się normalnie, zaczęli ze sobą rozmawiać, nie koniecznie o zabytkach. Na koniec jedna z uczennic stwierdziła: „było mi głupio, bo Kuba wiedział więcej ode mnie”.
To dobrze, to znaczy, że od Kuby i jego kolegów też można się czegoś nauczyć.
Rajd spełnił oczekiwania organizatorów. Powstała emocjonalna więź pomiędzy uczestnikami. W wielu głowach zakiełkowała myśl: nie bój się upośledzonego umysłowo, on nie jest gorszy, staraj się go zrozumieć, on czuje i kocha bezinteresownie, za serce odpłaca sercem. W jednej sferze ma ograniczone możliwości, ale w innej może być i jest lepszy od ciebie „normalnego”
Spotkaliśmy się też ze zjawiskiem zgoła niezrozumiałym. Nauczyciele pracujący z uczniami umysłowo upośledzonymi ograniczali ich udział w rajdzie tylko do przejścia trasy. Na zapytanie o udział w konkursach stwierdzali: „nie, nie nasze dzieci nie będą startowały, one nie dadzą rady”. Kiedyś kolega na punkcie kontrolnym powiedział – startujcie, co wam szkodzi, przecież to jest zabawa. I tak się zaczęło. Teraz nikt się nie wzbrania. Wszyscy dobrze się bawią. I o to przecież chodzi.
Pisząca te słowa doświadczyła także izolowania dziewczynki z porażeniem mózgowym przez własnych rodziców, którzy zamknęli ją w czterech ścianach. O wózku i wyjściu do kolegów nie chcieli nawet słyszeć. A był to koniec lat 90 ubiegłego wieku. Rodzina z pozoru była normalna, a jednak… Nie chcieli żadnego zainteresowani życiem ich córki. Nauczyciel przyszedł, lekcje odrobił i koniec. Jakie są losy tego dziecka teraz niestety nie wiem.
W społeczeństwie polskim w dalszym ciągu panują stereotypy; jedni wstydzą się, drudzy boją się albo kierują niezdrowym zainteresowaniem. A wszystkim nam barak dobrej woli i wiedzy, że można wzajemnie współistnieć i wzajemnie pozytywnie na siebie oddziaływać. Nieść pomoc, ale nie wyręczać, interesować się, ale bez sensacji, po prostu żyć w społeczeństwie nie, obok ale razem z niepełnosprawnymi.
Jolanta Łacwik-Becht
Koło Krajoznawcze PTTK Pabianice