Jerzy Bogdan Raczek - człowiek niezwykły, wspomina OMTTK oczami organizatora i sędziego głównego
- szczegóły
- data publikacji: niedziela, 18, marzec 2012 17:36
- autor: Aleksandra Staszak
Z Warszawą związał swe dorosłe życie. Inżynier, turysta, krajoznawca, członek honorowy PTTK, jeden z pierwszych wyróżnionych tytułem i medalem PTTK „Nauczyciel Kraju Ojczystego”.
Od 56 lat zaangażowany w działalność programową naszego Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, szczególnie w kontekście pracy z młodzieżą. Przez 27 lat działał społecznie w Komisji Młodzieżowej ZG PTTK i w Radzie Programowej ds. Młodzieży Szkolnej ZG PTTK, pełniąc przez 25 lat funkcję przewodniczącego lub wiceprzewodniczącego. Jeden z twórców Ogólnopolskiego Młodzieżowego Turnieju Turystyczno-Krajoznawczego (OMTTK).
Wspomnień tych wysłuchała Aleksandra Staszak.
Konkurs krajoznawczy dla młodzieży w latach 70 wieku XX to dość odważny pomysł, jak to się stało?
W 1968 roku PTTK uzyskało pozwolenie władz oświatowych na organizowanie swych struktur, to znaczy Szkolnych Klubów Krajoznawczo-Turystyczno PTTK w szkołach średnich. W gronie ówczesnej Komisji Młodzieżowej ZG PTTK zaczęliśmy się zastanawiać nad imprezą o charakterze ogólnopolskim, która inspirowałaby młodych do krajoznawstwa, a nam dała możliwość oceny pracy naszych szkolnych klubów. Zbliżał się 1973 rok, rok ogłoszony przez Organizację Narodów Zjednoczonych Międzynarodowym Rokiem Dziecka.
Na Dolnym Śląsku organizowana była przez tamtejszych działaczy Olimpiada Krajoznawcza Młodzieży. Postanowiliśmy tą formułę zaproponować młodzieży z terenu całego kraju. I tak się zaczęło. Wykorzystaliśmy doświadczenia działaczy z Dolnego Śląska, takich jak Krystyna Karbownik, Kazimierz Tumski i Bronisław Zathey, którzy byli członkami lub współpracowali z Komisją Młodzieżową ZG PTTK.
Na formułę olimpiady nie uzyskaliśmy zgody resortu oświaty, gdyż w szkołach nie było takiego przedmiotu. Przyjęliśmy zatem nazwę Ogólnopolski Turniej Wiedzy Krajoznawczej, a później Ogólnopolski Młodzieżowy Turniej Turystyczno-Krajoznawczy Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (w skrócie OMTTK PTTK), która to nazwa przetrwała do dziś. Nad pierwszym regulaminem pracował zespół w składzie: Maria Balcerzak, Ryszard Cetnarski, Piotr Berłowski i Jerzy Raczek. Przyjęliśmy trzy etapy Turnieju: szkolny, wojewódzki i ogólnopolski. Pracę zakończyliśmy w 1972 roku. Od września rozpoczęły się eliminacje szkolne, a pierwszy finał centralny miał miejsce w Warszawie i w Zegrzynku w 1973 roku.
Od początku Turnieje były organizowane wspólnie przez naturalny dla środowiska uczniowskiego triumwirat: Ministerstwo Oświaty i Wychowania, Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze i Związek Harcerstwa Polskiego. Sprawy organizacyjne przyjęło na siebie PTTK. Finansowanie kosztów Turnieju pochodziło z trzech zasadniczych źródeł: resort oświaty, PTTK i ZHP, a także czasami władze samorządowe. Pojęcie „sponsor” nie było wtedy znane. Wspomagała nas redakcja miesięcznika „Poznaj swój kraj”.
Marzyło się nam, by najważniejszym etapem Turnieju był etap szkolny. Bo wtedy byłaby okazja do dotarcia z pojęciem krajoznawstwo do szerokiej rzeszy uczniów. Turniejowe konkurencje mogły być realizowane w ciągu całego roku szkolnego w zależności od warunków terenowych danej szkoły. Miały one być motorem i niejako kanwą i propozycją do całorocznej pracy SKKT. Nagradzanie i zwycięstwa w kolejnych etapach były tak naprawdę trochę na dalszym planie. Każdy kto wziął udział w OMTTK był i tak wygranym. Miał bowiem okazję do poznania swojej najbliższej okolicy i miał szanse uczestniczyć w kolejnych eliminacjach.
W tamtych trudnych latach główne nagrody – wycieczki zagraniczne były łakomym kąskiem. Wiadomo iż młodzież lubi rywalizację, każda drużyna chciała się zaprezentować jak najlepiej. Czasem bardziej, czasem mniej czuć było rywalizację pomiędzy zespołami. Raczej skłonny jestem stwierdzić, że rywalizacja o prymat najlepszej drużyny w Polsce między czołowymi drużynami była nawet bardzo ostra. Nadrzędnym jednak celem była integracja młodzieży a nie stawianie pomiędzy nimi barier.
Podczas Turnieju należało wykazać się wiedzą turystyczną i krajoznawczą, a także umiejętnościami praktycznymi, sprytem, cierpliwością, dokładnością i koleżeństwem. Z pełnym podziwem patrzyłem na młodzież biorącą udział w kolejnych finałach centralnych. Do dziś w swoim archiwum posiadam pytania z poszczególnych finałów. Muszę przyznać się, że sam się podczas kolejnych finałów wiele nauczyłem. Turniej więc rozwijał nie tylko młodzież, ale i nas organizatorów. Nas też integrował.
Sędzia główny 15 edycji – brzmi to jak rekord…
Rekord? Nie, był to raczej olbrzymi kredyt zaufania jaki powierzyła mi Komisja Młodzieżowa, ZG PTTK i organizatorzy. Moja praca, jako sędziego głównego, nie byłaby taka sprawna gdyby nie oddany sprawie zespół sędziów konkurencji, takich jak Maria Balcerzak, Piotr Berłowski, Henryk Pytlik z ZHP, Henryk Moroz z Ministerstwa Oświaty i Wychowania, Ewa Ways z Radomia, Urszula Szwed z Rawicza, Zbigniew Kozłowski z Warszawy, Helena Cieślak z Włocławka, Barbara Grabowiecka z Ministerstwa Oświaty i Wychowania, Krystyna Karbownik z Wrocławia, Edward Maleta z Gliwic i wiele, wiele innych osób. W komisjach sędziowskich uczestniczyli zarówno działacze Komisji Młodzieżowej (od 1981 roku Rady Programowej ds. Młodzieży Szkolnej) ZG PTTK, ale też przedstawiciele organizacji i instytucji, z którymi wspólnie organizowaliśmy Turnieje: resort oświaty, Związek Harcerstwa Polskiego, poszczególne komisje turystyki kwalifikowanej ZG PTTK.
Bez tych ludzi Turniej nie rozwijałby się i nie trwał do dziś. Przez wiele lat wokół OMTTK skupiło się wielu wartościowych ludzi. Razem przygotowywaliśmy poszczególne edycje, razem je przeprowadzaliśmy. Było wiele miłych chwil, ale zdarzały się i te mniej przyjemne w postaci choćby protestów ze strony nauczycieli. Dokładaliśmy starań, by finał centralny był świętem turystyki, krajoznawstwa i młodzieży. Wszak młodzież była i jest najważniejsza.
Proszę pamiętać, że Turniej to nie tylko finałowe konkurencje. To bardzo pracochłonny okres przygotowań logistycznych trwający prawie cały rok: dopracowanie regulaminów, ich drukowanie i dystrybucja, uzgodnienia z władzami politycznymi i samorządowymi poszczególnych województw, na terenie których odbywały się finały, przyjmowanie korespondencji i meldunków eliminacji wojewódzkich, rozesłanie do zwycięskich drużyn informacji organizacyjnych i programu finału Turnieju, wyjazdy lustracyjne przed finałem, pozyskanie środków finansowych od współorganizatorów, zakup nagród, przygotowanie dyplomów, znaczków i pamiątkowych plakietek, zakup koszulek z logo Turnieju i wiele, wiele innych spraw. Tymi przygotowaniami zajmowała się niezmordowana, pracowita i skrupulatna Maria Balcerzak, kierowniczka Działu Pracy Środowiskowej w Zarządzie Głównym PTTK, a jednocześnie Sekretarz Komisji Młodzieżowej (później Rady Programowej ds. Młodzieży Szkolnej) ZG PTTK. Jej serdeczność w stosunku do uczestników Turnieju i do nauczycieli - opiekunów startujących drużyn i do organizatorów finałów zaowocowała miłą atmosferą i takim rodzinnym ciepłem.
Odpowiadając na postawione pytanie przyznaję, że faktycznie byłem sędzią głównym podczas wielu finałów. Niech pomyślę chwilę. Były to finały: II, III, IV, V, VI, VII, VIII, IX, X, XI, XII, XIII, XVI, XVIII, XXII. Rzeczywiście, było ich zatem piętnaście. To 37,5% dotychczasowych 40. finałów.
Jako sędzia główny, podobnie jak i pozostali członkowie komisji sędziowskiej nigdy nie brałem udziału w wycieczkach krajoznawczych organizowanych podczas finałów dla nauczycieli - opiekunów drużyn. Często nocami siedzieliśmy i sprawdzaliśmy testy np. krajoznawcze czy topograficzne. Po kilku godzinach mozolnego sprawdzania zwykle ogarniał nas często wesoły nastrój. Młodzież dostarczała nam czasem bardzo kreatywnych odpowiedzi. Rzeczywiście, można było dostać tzw. „głupawki”.
Jeszcze należało opracować zestawienie wyników poszczególnych konkurencji i zbiorcze zestawienie wyników całego finału. Bagatela, 49 województw i dwie kategorie wiekowe (szkoły podstawowe i ponadpodstawowe). I nie wolno było się pomylić. Nie było wówczas laptopów i programu Excel. Dobrze, że miałem swój kalkulator. A ponadto należało jeszcze przygotować się do spotkania z nauczycielami - opiekunami drużyn, wysłuchać ich uwag i propozycji dotyczących tego i przyszłych finałów Turnieju.
Jako sędzia główny pełnić musiałem funkcję i rozjemcy, i tłumacza. Sędziowie konkurencji byli zawsze merytoryczni, dobrze przygotowani do pełnienia swych funkcji. Mogłem na nich liczyć. Jak wspomniałem sędziami bywali członkowie Komisji Młodzieżowej ZG PTTK i współorganizatorzy. To ułatwiało szlifowanie i doprecyzowanie zapisów regulaminów OMTTK PTTK oraz samą organizację Turnieju. Zdarzało mi się jednak gasić spory pomiędzy uczestnikami zespołów, a ich opiekunami. No i rozstrzygać odwołania tak, by nie skrzywdzić żadnego uczestnika finału.
Jako sędzia główny i uczestnik fazy przygotowawczej finału Turnieju (wizja lokalna obiektów zakwaterowania i przebiegu poszczególnych konkurencji finału, rozmowy z władzami lokalnymi gospodarzy finału, spotkania z organizatorami finału itp.) zebrałem, mimo woli, sporo doświadczenia. Ułatwiło to przygotowanie opracowań metodycznych przeznaczonych zarówno dla młodzieży jak i dla nauczycieli.
W 1987 roku wspólnie z Tadeuszem Łobożewiczem wydaliśmy „Poradnik Młodzieżowego Organizatora Turystyki” (tom 12 Biblioteczki SKKT PTTK). W 1990 roku wspólnie z Edwardem Maletą wydaliśmy „Szkolny Klub Krajoznawczo-Turystyczny – poradnik metodyczny” przeznaczony dla nauczycieli (tom 14 Biblioteczki SKKT PTTK). W 1994 roku opracowałem rozdział „Organizujemy Turniej” w „Poradniku Organizatora Młodzieżowego Turnieju Turystyczno-Krajoznawczego” (Wydawnictwo „Ankar”). Publikowałem też materiały metodyczne w licznych artykułach w prasie krajoznawczej i w pismach pedagogicznych, z także uczestniczyłem w licznych konferencjach metodycznych i szkoleniowych w różnych częściach Polski.
Który finał najbardziej zapadł Koledze w pamięć?
Nie było dwóch takich samych finałów. Pierwszym finałem w 1973 roku rządziła telewizja. Oni narzucali terminy poszczególnych konkurencji i żądali, by np. były jakieś wywrotki na kajakach czy inne „dowcipne” dla telewidza sytuacje. Było to wbrew przyjętym zasadom oceny drużyn. Od drugiego finału podziękowaliśmy za taką współpracę.
Drugi finał w 1974 roku był na dziedzińcu pozostałości po zamku książąt mazowieckich w Czersku. Obozowisko namiotowe było otoczone murem zamkowym i dwoma basztami, ognisko i … nasza wpadka z jednym punktem kontrolnym podczas imprezy na orientację. I sławetna awantura z ówczesnym wiceministrem oświaty i wychowania.
Podczas trzeciego finału w Zamościu w 1975 roku po raz pierwszy zaaranżowaliśmy uroczyste otwarcie finału w gmachu dawnej Akademii Zamojskiej tuż przed testem krajoznawczym. Miałem też powód do osobistego wzruszenia. W tym samym zacnym gmachu w latach dwudziestych XX wieku moja Mama pobierała nauki pedagogiczne w zamojskim Seminarium Nauczycielskim. A podczas naszego pobytu w Zamościu, miasto to zostało stolicą Województwa Zamojskiego
Podczas IV finału w 1976 roku w Gdańsku drużyna z Wrocławia zapomniała zabrać ze sobą kronikę. Oddana opiekunka Regina Kornafel zostawiła pod moją opiekę swoich podopiecznych i w nocy odbyła podróż pociągiem na trasie Gdańsk-Wrocław-Gdańsk. Rano kronika drużyny była już w komisji sędziowskiej.
Duże wrażenie zrobił na mnie V finał w Płocku w 1977 roku. Zakończenie odbyło się na dziedzińcu zamkowym, uświetnione koncertem Harcerskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Dzieci Płocka” pod dyrekcją druha Wacława Milkego.
U stóp Ślęży natomiast podczas uroczystego zakończenia VIII finału w 1980 roku była inna przygoda. Protokół końcowy sporządziłem wiecznym piórem, miałem nadzieję że nie będzie padać. Niestety, podczas gdy rozpoczynaliśmy uroczystość zakończenia finału i padły tubalnym głosem wypowiedziane słowa dyrektora Parku Etnograficznego do uczestników „pozdrawiają was bogowie starosłowiańskiego Olimpu” niespodziewanie huknął piorun, a po chwili lunął deszcz. Wszyscy natychmiast schowali się w krzakach. Udało mi się odczytać protokół przy mikrofonie tylko dzięki uprzejmości jednej z pań opiekunek, która podeszła do mnie z parasolem i osłoniła i mnie i protokół.
Inauguracja X finału w 1982 roku w Krakowie miała miejsce, jak na królewską stolicę przystało na dziedzińcu Wawelu. Estrada była tak rzęsiście oświetlona, że przemawiając nic i nikogo nie widziałem. Bałem się, że jeżeli zrobię jeszcze jeden krok to mogę spaść z estrady. Serdecznie współczuję osobom występującym na tak oświetlonych estradach. Zakończenie finału odbyło się wewnątrz Barbakanu, co też było nie małą atrakcją dla uczestników.
W Więcborku w 1983 roku podczas zakończenia finału przed deszczem uratował nas kilkusetletni dąb, pod którym, jak pod olbrzymim parasolem, schronili się wszyscy uczestnicy XI finału Turnieju.
Jakbym się dłużej zastanowił to mógłbym przywołać wspomnienia związane prawie z każdym z finałów, w którym brałem udział. Prawie zawsze działo się coś niezwykłego.
Finały tych turniejów, w których pełniłem funkcję głównego sędziego łączy jeden wspólny mianownik – końcowe wystąpienie Andrzeja Gordona. Bez względu na to, jaką pełnił funkcję we władzach Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego uczestniczył w zakończeniu finałów turniejów, a często też w uroczystej inauguracji finału. Jego ciepłe słowa gratulacji dla zwycięzców, serdeczne podziękowanie wszystkim uczestnikom finału, szczególne podziękowania dla opiekunów Szkolnych Klubów Krajoznawczo-Turystycznych PTTK, Szkolnych Kół PTTK i drużyn ZHP za całoroczną społeczną pracę krajoznawczą z dziećmi i młodzieżą, a także podziękowanie gospodarzom finału i komisji sędziowskiej – trafiały głęboko do serc słuchaczy. Osobiście, za te jego wypowiadane słowa piękną polszczyzną jestem mu bardzo, bardzo wdzięczny.
Która konkurencja zapadła Koledze szczególnie w pamięć, która była tą ulubioną?
Hmmm… Nigdy tak nie rozpatrywałem konkurencji. Dla mnie wszystkie były jednako ważne. Zdarzały się czasami pewne problemy i niedociągnięcia, ale nad każdą z konkurencji pracowaliśmy z fachowcami, by tych niedociągnięć z roku na rok było jak najmniej. Na pewno test krajoznawczy był w moim odczucie ważnym sprawdzianem wiedzy uczestnika o Polsce.
Najpierw Turniej Wiedzy Krajoznawczej dziś OMTTK PTTK, jak to się stało?
Już o tym wspominałem. Pierwsze trzy edycje zorganizowaliśmy pod nazwą Ogólnopolski Turniej Wiedzy Krajoznawczej. Pośród konkurencji Turnieju znajdowały się też konkurencje praktyczne, sprawdzające umiejętności i kulturę turystyczną. Obserwowaliśmy spore zainteresowanie młodzieży udziałem w Turnieju i tymi konkurencjami praktycznymi. I tak w 1976 roku narodził się Ogólnopolski Młodzieżowy Turniej Turystyczno-Krajoznawczy PTTK. Z perspektywy czasu była to myślę dobra decyzja skoro przetrwała do dziś.
Co z Olimpiadą?
Tak, to prawda, że co jakiś czas pojawiały się wśród nauczycieli głosy, aby Turniej stał się Olimpiadą. Zawsze jednak było zbyt wiele „ale”. Wydaje mi się, iż przekształcenie Turnieju w Olimpiadę wymagałoby wiele wysiłku ze strony PTTK i dobrej woli pozostałych współorganizatorów Turnieju, jeśli tacy jeszcze się ostali. Najważniejszy tu jest punkt widzenia resortu oświaty.
Moim zdaniem Turniej by na tym stracił. Nie byłby tak atrakcyjny, jakim jest. Być może zanikłaby ta żywiołowość, entuzjazm i radość uczestnictwa, którą obserwowałem wśród młodych. Oni po prostu dobrze się bawili, czynnie odpoczywali, poznawali nowych kolegów w turystycznych warunkach, wspólnie śpiewali, nawiązywali nowe znajomości i przyjaźnie, byli po prostu „na luzie”. Często wbrew woli opiekunów, mimo konkurencji potrafili sobie nawzajem pomagać, gdy taka potrzeba zachodziła. Stąd liczne przypadki nagrody Fair Play. Przy olimpiadzie może byłby to „wyścig szczurów”.
Przychodzi mi do głowy pytanie o Turniejowe tradycje.
Tradycje? Trudne pytanie. One rodziły się stopniowo. Przy uroczystości inauguracji Turnieju wspomniałem Zamość. Potem była to oddzielna impreza połączona z występami artystycznymi. Bardzo pożyteczną tradycją Turniejów były konferencje metodyczne z nauczycielami - opiekunami drużyn biorących udział w Turnieju. W tych konferencjach czynny udział brali przedstawicieli resortu oświaty odpowiedzialni za turystykę i krajoznawstwo w szkołach. Doskonale pamiętam, z jakim zainteresowaniem nauczyciele słuchali Henryka Moroza i Barbary Grabowieckiej z Ministerstwa Oświaty i Wychowania czy obecnych na turnieju wizytatorów metodyków z poszczególnych kuratoriów. W tych konferencjach czynny udział brali również przedstawiciele najwyższych władz naszego Towarzystwa: prezesów lub sekretarzy generalnych. Władze PTTK najczęściej reprezentował Andrzej Gordon. Kierownictwo Związku Harcerstwa Polskiego reprezentował często Henryk Pytlik.
Podczas trwania finału VI Turnieju w 1978 roku w Szkole Orląt w Dęblinie odbyła się niezwykła konferencja metodyczna dotycząca form pracy krajoznawczej i turystyki w szkołach z udziałem: wszystkich 49. wizytatorów metodyków turystyki i krajoznawstwa z kuratoriów oświaty i wychowania, wszystkich 49. urzędujących sekretarzy zarządów wojewódzkich PTTK i wszystkich 49. przedstawicieli wojewódzkich komend chorągwi Związku Harcerstwa Polskiego. Nic dziwnego, że przy organizacji kolejnych finałów nie mieliśmy problemów z wyborem województwa organizującego kolejne finały Turnieju. Bo tylko dzięki współpracy pomiędzy współorganizatorami Turnieju można było realizować jego założenia programowe.
Najważniejszym znakiem rozpoznawczym turnieju od 1976 roku, a więc od IV finału Turnieju w Gdańsku były dwie krzyżujące się strzałki: czerwona i biała na zielonym tle. Był to pomysł kolegów z Gdańska. Podobał się wszystkim. Ówczesny Sekretarz Generalny ZG PTTK Jacek Węgrzynowicz zaproponował, by ten motyw stał się symbolem naszego Turnieju (termin logo powstał dużo później). I tak się stało.
Te strzałki pojawiały się nie tylko w odciskach pieczęci turniejowych czy dyplomach. Przygotowano turniejową flagę. Z tego co pamiętam na zielonym materiale naszyte były dwie strzałki. Analogicznie jak w obecnym logo OMTTK. Flagę tę uroczyście wciągaliśmy na maszt w miasteczku Turniejowym podczas rozpoczęcia finałów Turnieju. Po zakończeniu finału centralnego flagę uroczyście ściągaliśmy z masztu, a drużyna gospodarzy finału przekazywała flagę drużynom z województwa, które w kolejnym roku miało organizować finał Turnieju. Dziś już się tego nie robi? Uważam, że to wielka szkoda.
W jednej z notatek dotyczącej organizacji finału w Piotrkowie Trybunalskim przeczytałam „przegrać hymn Turnieju” dziś nikt nie wie, iż taki kiedykolwiek powstał. Może Pan to jakoś rozwinąć?
Swego czasu, gdzieś w latach 1983 lub 1984 był skomponowany motyw muzyczny dla potrzeb Turnieju. Można go nazwać hymnem lub raczej hejnałem turnieju. Był odtwarzany z taśmy na rozpoczęcie Turniejów i na ich zakończenie. Trwało to kilkanaście lat. Nie wiem, kto był jego kompozytorem i nie wiem gdzie on zaginął. A może taśma przebywała w którymś zarządzie wojewódzkim PTTK, który został potem zlikwidowany? Nie mam pojęcia.
Zmiany, zmiany, zmiany. Przez 40 lat zmieniały się regulaminy i zmieniał się system administracyjny kraju mimo wszystko Turniej przetrwał. Nie pojawiały się wątpliwości czy dalej go organizować?
Wokół OMTTK skupili się ludzie wielkich serc. Bez nich nic by się nie udało. Wspólnie dbaliśmy o prawidłową organizacje Turnieju. Początkowo regulaminy przygotowywaliśmy z edycji na edycję wprowadzając różne nowinki i wnioski ze spotkań z nauczycielami. Swego czasu wprowadziliśmy tematykę wiodącą, jednak zrezygnowaliśmy z tego pomysłu na rzecz poznawania bliższego poszczególnych województw – gospodarzy finału. Potem regulamin ważny był przez kilka lat. Turniej stał się bardziej czytelny i stabilny. Nasz zabieg zaowocował zwiększonym zainteresowaniem województw, na terenach, na których miały odbywać się finały centralne.
Podawaliśmy w regulaminach organizatorów finałów na kilka lat wcześniej, aby dać młodzieży szanse lepszego poznania danego regionu. Zmiany administracyjne faktycznie trochę dodały nam pracy, ale w myśl zasady im nas więcej tym weselej, nie poddaliśmy się…
Początkowo spotykaliśmy się z uczniami szkół średnich, od 1978 zaczęliśmy organizować finał centralny dla uczniów szkół podstawowych (przez kilka edycji Turnieju zmagania kończyli na etapie wojewódzkim). Miasteczka namiotowe, w których mieszkali uczniowie po 1978 roku przypominały prawdziwe organizmy miejskie. Uczniowie dbali o porządek, panowała braterska atmosfera. Nie zawsze jednak uczestnicy finałów mieszkali w namiotach. Gdy w województwie istniała dobra baza noclegowa mieszkaliśmy w internatach, domach akademickich, koszarach, bazach turystycznych, w domkach kempingowych.
Na moment powrócę do szkół podstawowych. Dzięki wprowadzeniu na finałach szkół podstawowych powstała taka swoista turniejowa sztafeta pokoleń. Często spotykaliśmy na finałach uczestników ze szkół średnich, których pamiętaliśmy jako uczestników finałów szkół podstawowych. Ba, były nawet takie przypadki, że chłopcy z podstawówki potrafili w swojej szkole średniej założyć Szkolne Koło PTTK, by móc startować w Turnieju w kategorii szkół średnich. A wiadomo nam, że nasi finaliści szkół średnich stawali się potem działaczami w oddziałach międzyuczelnianych i akademickich PTTK. A nam o to chodziło.
Czy myśleliśmy o zakończeniu organizacji Turnieju? Nie! Żadne przeciwności nie były w stanie odwieść nas od organizacji OMTTK. W latach 70-80 były przecież spore problemy z żywnością. Do dziś pamiętam jak Marysia Balcerzak pieczołowicie pisała do władz wojewódzkich o wydanie dodatkowych racji żywnościowych dla uczestników Turnieju. A była to przecież epoka kartek żywnościowych. Przeżyliśmy też stan wojenny.
OMTTK PTTK
Turniej był motorem napędowym szkolnych kół. Miał je mobilizować do całorocznej pracy. Dzięki OMTTK dochodziło do nawiązywania wielu kontaktów pomiędzy opiekunami SKKT, pomiędzy oddziałami, ale i Komisjami ZG PTTK. Zawsze dążyliśmy do współpracy w czasie organizacji Turnieju z innymi komisjami np. kolarską – przy kolarskim torze przeszkód czy z Komisją Imprez na Orientację, która samodzielnie przygotowywała potrzebne mapy i przeprowadzała imprezę.
W czym tkwi tajemnica sukcesu OMTTK?
Nie wiem, przyznam się że nie spodziewałem się tak trudnych pytań. Myślę, że sukces jak to mówisz, to efekt kilku nakładających się na siebie spraw. Dzieci i młodzieży oraz opiekunów, którzy decydowali się zmierzyć z OMTTK, ale i oddanych organizatorów eliminacji.
Myśmy nigdy nie mieli problemów z organizacją finałów centralnych. Musieliśmy wręcz wybierać gdzie finał zorganizować. Muszę powiedzieć jednak, iż miałem w tym swój udział tak jak i inni członkowie Komisji Młodzieżowej, a później Rady Programowej ds. Młodzieży Szkolnej ZG PTTK. Podczas wyjazdowych spotkań Komisji odwiedzaliśmy zarządy wojewódzkie i oddziały, promowaliśmy idee Turnieju. Owocowało to potem organizacją eliminacji w poszczególnych województwach.
Jestem przekonany, że tajemnica sukcesu Turnieju w jego początkowej fazie i w latach późniejszych tkwiła w naprawdę ścisłej współpracy Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego z resortem oświaty i ze Związkiem Harcerstwa Polskiego. Bez tej współpracy nie byłoby sukcesu.
Ogromny wpływ na pracę krajoznawczą w szkołach w ogóle miała nasza ścisła współpraca z nauczycielami – opiekunami SKKT PTTK czy Szkolnych Kół PTTK. Dla nich Komisja Młodzieżowa, a później Rada Programowa ds. Młodzieży Szkolnej wydawała ciekawe pozycje metodyczne w ramach Biblioteczki SKKT PTTK. I to w nakładzie po 10000 - 20000 egzemplarzy. Wprawdzie szata graficzna tych książeczek i książek była skromna, ale ważka była treść.
Kolejną formą współpracy i pozyskiwania nowych oddanych turystyce nauczycieli były wakacyjne obozy szkoleniowe umożliwiające zdobywanie nauczycielom uprawnień przodowników turystyki kwalifikowanej. Ważnym elementem była coroczna tradycja odznaczania nauczycieli w gmachu ZG PTTK z okazji Święta Edukacji Narodowej honorowymi odznakami PTTK i innych organizacji czy resortów związanych z turystyką.
Tych kilka wymienionych wyżej form współpracy z nauczycielami przekładało się na kondycję PTTK w szkołach, a tym samym na sukces Ogólnopolskiego Młodzieżowego Turnieju Turystyczno-Krajoznawczego. Przecież wówczas młodzież szkolna stanowiła przeszło 40% członków Towarzystwa.
Odznaki podczas Turniejowych zmagań.
Komisja Młodzieżowa umieszczając odznaki w regulaminie Turnieju przyjęła na siebie rolę promotora turystyki kwalifikowanej. Zachęcaliśmy młodzież, aby zaczynała zdobywać odznaki. Swego czasu, aby przystąpić do Turnieju należało posiadać choć jedną odznakę. W miarę upływu lat modyfikowaliśmy tą konkurencję, a potem, jak mówisz, chyba w 2002r. konkurencja ta znikła, nie wiem czy słusznie. Wiem, iż zdarzali się opiekunowie nie rozumiejący idei zbierania odznak. Na siłę parli do tego, aby nie zawsze w prawidłowy, uczciwy, określony regulaminem sposób zdobywać jak najwyższe stopnie odznaki wyręczając dzieci i młodzież. Czy powinny one wrócić do konkurencji turniejowych nie wiem, może warto przemyśleć opcję, aby każdy uczestnik Turnieju posiadał choć jedną odznakę?
Po latach jak Kolega wspomina Turniej?
Oj, z wielkim sentymentem. Toż to kawał życia mojego i moich koleżanek i kolegów z Komisji Młodzieżowej, później z Rady Programowej ds. Młodzieży Szkolnej ZG PTTK. Wspominam z ogromnym zadowoleniem. Cieszę się, że mogłem być członkiem wspaniałego zespołu, który przygotował i realizował tak ciekawą ofertę dla młodzieży. Pomimo tylu już lat, 40… Turniej nadal jest organizowany. I jest młodzież gotowa do mierzenia się z tematyką turystyki i krajoznawstwa i często z własną słabością.
Wspominam ten Turniej jeszcze z jednego powodu. Został on dostrzeżony i oceniony nie tylko wewnątrz Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego i resortu oświaty. Pamiętam, jak ze wzruszeniem 27 września 1984 roku w Głównym Komitecie Turystyki otrzymaliśmy „Nagrodę Zespołową II stopnia dla zespołu organizatorów Ogólnopolskiego Młodzieżowego Turnieju Turystyczno-Krajoznawczego PTTK w składzie: Maria Balcerzak, Piotr Berkowski i Jerzy Raczek”. Jak podano w komunikacie, była to nagroda za pomysł, jego wdrożenie i konsekwentną realizację tego pomysłu.
Jest jeszcze jedna sprawa, o której warto tu wspomnieć. Doświadczenia zdobyte przez nas przy organizacji OMTTK przenieśliśmy na bardzo specyficzne środowisko dzieci i młodzieży. Na wychowanków Domów Dziecka. W turniejach tych brały udział 4-osobowe zespoły pod opieką wychowawcy. Były to naprawdę wzruszające Turnieje. Organizowali go wielkopolscy działacze na terenie ziemi Leszczyńskiej. Szczególne podziękowania za te turnieje kieruję do Urszuli Szwed – nauczycielki z Rawicza. To ona włożyła całe swoje serce, by stworzyć tym, tak potrzebującym ciepła dzieciom prawdziwie rodzinną atmosferę podczas tych Turniejów. Szkoda, że znikły one z planów Rady Programowej ds. Młodzieży Szkolnej i resortu edukacji.
Tak na zakończenie…
Czasami myślę, kim są teraz uczestnicy tych pierwszych naszych Turniejów. Są teraz w sile wieku. Mają około 40 może 50 i więcej lat. Wiem, że są wśród nich i posłowie, i senatorowie. Pewnie wielu z nich zajmuje znaczące miejsce w naszym społeczeństwie. Dobrze byłoby o nich coś więcej wiedzieć. Może inicjatywa Rady Programowej ds. Młodzieży Szkolnej dotycząca zbierania materiałów o Turnieju da na te pytania odpowiedź. Mogę ich tylko poinformować, że i mnie przybyło tych 40. lat, i że często o nich myślę, a także, że do dziś trzymam swoją białą czapeczkę sędziego głównego, choć jest już ona mocno, mocno sfatygowana.
Życzę organizatorom przyszłych Turniejów wytrwałości i siły do pokonywania wszelakich przeszkód przy organizacji kolejnych edycji tej imprezy. Turniej to również kuźnia przyszłych organizatorów turystyki i krajoznawstwa. To doskonała szkoła działania dla dobra innych. I to zarówno w szkole, na uczelni czy w zakładzie pracy. Kto raz „zasmakuje” radości z poznawania naszego kraju – to już z tego się nie wyleczy. Będzie chciał poznawać coraz to nowe regiony Polski.
Życzę młodzieży, aby jak najliczniej uczestniczyła w OMTTK. Bo to szansa na zdobywanie wiedzy o Polsce. Szansa, aby nauczyć się kochać ten kraj. Bo to NASZ kraj. Nasza Polska. Nasza Ojczyzna. Choć nie zawsze bogata, ale zawsze piękna i wspaniała. Polska posiadająca przepiękną tradycję walk o niepodległość. Polska usiana grobami i cmentarzami tych, którzy walczyli z bronią w ręku o to, byśmy mogli żyć u siebie, w wolnym kraju. Polska wspaniałej przyrody od Bałtyku do Tatr. Polska wspaniałych postaci historycznych, twórców ludowych, pisarzy, artystów, inżynierów, pedagogów, lekarzy, naukowców, wynalazców. Dzieła tych zasłużonych Polaków spotkać można na szlakach krajoznawczych i turystycznych w każdym zakątku, w każdym regionie.
Turniej był, jest i będzie doskonałą okazją poznania tej, co nam najdroższa – naszej Ojczyzny. Należy zdobytą podczas wędrówek wiedzę o Polsce pielęgnować w swych sercach jak największy skarb. Bo tego skarbu nikt nam nigdy nie ukradnie.
Nie ukrywam, że fakt kontynuacji Turnieju przez kolejne już pokolenia działaczy Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego daje mi ogromną radość i satysfakcję. To swoista sztafeta pokoleń, o której wspomniałem. I za to Tobie Olu i Twoim koleżankom i kolegom z obecnej Rady Programowej ds. Młodzieży Szkolnej Zarządu Głównego PTTK – serdecznie dziękuję.
Dziękuję za rozmowę i miłe chwile spędzone podczas wspominania historii Turnieju. Jestem ogromnie wdzięczna na udostępnienie domowego archiwum pamiątek związanych z OMTTK.