Wojciech Król o swojej turniejowej przygodzie

Zaczęło się niewinnie w szkole podstawowej, w siódmej klasie. Potem już poszło, w szkole zawodowej jako członek Klubu Turystyki Pieszej PTSM „Niutek” w Lwówku Śląskim, dwukrotnie uczestniczył w Finale Centralnym. Po 20 latach został komandorem jubileuszowego XL Finału Centralnego OMTTK w Świeradowie Zdroju.

Wojtku, jak dziś wspominasz Turniej?

Turniej to właściwie moja wielka przygoda, o dziwo nadal trwa. Zaczęło się w szkole podstawowej, działało tam SKKT, od czwartej klasy chodziłem na rajdy i złazy, wiedziałem o co w turystyce chodzi. Pamiętam jak Mirek Kobiałko, opiekun klubu „Niutek” przy Szkole Zawodowej, dawał do mojej szkoły różne regulaminy w tym eliminacji rejonowych OMTTK. Wtedy bardzo chciałem trafić do Klubu „Niutek”, który w województwie jeleniogórskim miał dobrą renomę, bardzo podziwiałem kolegów za to co robią i co osiągnęli. Wtedy zastanawiałem się dlaczego, jako szkoła nie moglibyśmy wziąć udziału w Turnieju i pokazać starszym kolegom, że też potrafimy coś osiągnąć?
I udało się, w moim pierwszym starcie awansowałem na finał wojewódzki, radość była ogromna. Z kolegą Mirosławem miałem kontakt poprzez swoją wychowawczynię, prywatnie jego żonę. Drugą osobą wspierającą moje starty był Piotrek Gryszel, ówczesny prezes Klubu „Niutek”. On podsyłał nam regulaminy, pomagał nam zdobywać literaturę, poopowiadał rozwiązania niektórych spraw.
W szkole podstawowej startowałem w siódmej i ósmej klasie. Później po skończeniu szkoły podstawowej nie mogło być inaczej, reprezentowałem barwy Klubu „Niutek” wtedy trzykrotnie, w tym dwa razy udało mi się przejść z chłopakami na Finał Krajowy*, Iława 1995 i Piotrków Trybunalski 1996. Dziś historię OMTTK i innych imprez turystycznych dawnego województwa jeleniogórskiego możemy obejrzeć w utworzonej w Schronisku Młodzieżowym „Wojtek” w Szklarskiej Porębie, Izbie Tradycji Ruchu Turystycznego. Muszę się przyznać, że zaglądam tam gdy goszczę w schronisku, jest tam wiele pamiątek z czasów kiedy sam startowałem. Miło jest przypomnieć sobie tamte czasy.

Kończyliście szkołę, kończyły się starty, zastanawialiście się co dalej?

Gdy skończyłem szkołę nie mogłem się pogodzić, chłopaki też, że to wszystko się skończy, że startów więcej nie będzie. Nawet załatwiliśmy sobie legitymacje szkolne by wystartować w 1997 roku. Opowiadaliśmy, że nie zdaliśmy i powtarzamy rok, ale niestety po eliminacjach rejonowych wszystko się wydało, byliśmy rozżaleni. Jednakże Turniej, przynajmniej dla mnie się nie skończył. Uczestniczyłem w 1997r. w eliminacjach wojewódzkich w Bożkowicach. Razem z Tomkiem Karpiszynem obserwowałem Turniej od drugiej strony, pomagałem Sławkowi Sobieskiemu w kolarskim torze przeszkód. W kolejnych eliminacjach wojewódzkich pełniłem różne funkcje pomagałem przy torze, imprezie na orientację – wszak mam uprawnienia Przodownika Imprez na Orientację, a przez ostatnie kilka lat byłem sędzią głównym, w tym roku podczas Finału Krajowego w Świeradowie byłem komendantem imprezy. Cieszę się, że wspólnie z kolegami i koleżankami z Oddziału PTTK „Ziemi Lwóweckiej” w Lwówku Śląskim przeprowadzenie tak dużej imprezy poszło sprawnie i ze Świeradowa dzieci i młodzież wyjechały zadowolone. W oddziale krąży taka anegdotka: „To co był 40, to teraz może 50 na Dolnym Śląsku…?” Nie mówię nie, ale czas pokaże, co to będzie. Na pewno dziś wiemy, że organizacji dużych imprez nie musimy się bać, mamy wspaniały zespół organizatorów. Co przyniosą kolejne lata zobaczymy…

Turniej 20 lat później

Turniej, Turniej... no nie wątpliwie zmienił się odkąd sam startowałem. Zmieniły się czasy i konkurencje, choćby dziś namiot nie jest już obowiązkowy czy odznaki nad czym szczerze ubolewam, znikła też naprawa roweru. Pamiętam jak u nas na wojewódzkich w Bogatyni to właśnie rozbijanie namiotu potrafiło rozstrzygnąć całą tabelę wyników. Pamiętam jak w Brunowie biły się drużyny z Bolesławca i… został kolarski tor. Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, wygrał Lwówek i tak pojechałem na swój pierwszy Finał Krajowy. Pamiętam, byliśmy załamani po kolarskim torze, przekonani, że poszło nam tragicznie, nie chcieliśmy nawet zostać na zakończeniu. Wtedy eliminacje były na naszym terenie, jako drużyna organizatorów nie powinniśmy robić takich rzeczy i wyjeżdżać, nasz opiekun trochę nas zmusił byśmy zostali do końca. Nie zapomnę jego triumfalnego wejścia i ogłoszenia „Chłopaki koniec stresu, jedziemy do Iławy”. Okazało się iż drużynom z Bolesławca poszło jeszcze słabiej jak nam.

„Najlepsze trawy z Iławy” hasło nieśmiertelne, często mi towarzyszy w rozmowach o historii OMTTK

O tak, hasło z koszulek jakie dostaliśmy na Krajowym w Iławie w 1995 roku. Wiesz żałuje, że ta koszulka odeszła już do wieczności. Hasło natomiast faktycznie nieśmiertelne. Iława, deszcz, namioty i te trawy… Tyle wspomnień, ponieważ ciągle tam padało czasem nocą było ciężko się wyspać. Nasza służba przeciwpowodziowa Koniu, czyli Tomek Przybyło zwanym Tomkiem P. pewnej nocy wybiegł w samych gatkach z namiotu. Uzbrojony w łyżeczkę do herbaty kopał podkop krzycząc: „Szybko, szybko panowie niech zalewa Bolesławiec”. Rywalizacja w dawnym województwie jeleniogórskim była zażarta, zwłaszcza z drużynami z Bolesławca, które przeważnie były najlepsze w regionie. Pomimo, że obok stał namiot drużyn ze szkoły podstawowej, a my starowaliśmy w szkołach średnich nasza niechęć została. Koniu walczył tak z 15 minut, podkop wykonał, my byliśmy uratowani, ale nie pamiętam czy Bolesławiec przyszykował dla nas jakąś odpowiedź za ten czyn wodny.
Pamiętam, opiekunowie spali w wojskowych namiotach na łóżkach, odwiedziliśmy jednej nocy naszego opiekuna Piotra Gryszela. Widok był niesamowity: leżał na środku namiotu na łóżku, na brzuchu ściskając plecak, a wokół bezmiar wód… Był wtedy bardzo zły, bo i tak mu dokuczaliśmy. Oznajmił, że więcej z nami nie pojedzie i tak też zrobił, rok później na Finał Krajowy w Piotrkowie zabrał nas Paweł Gryszel.

Nadal masz jakiś kontakt ze swoimi Turniejowymi Przyjaciółmi?

W szkole Podstawowej w 1992r. startowałem z Danielem Grudniewiczem i Tomkiem Przybyło, w 1993r. z Tomkiem Karpiszynem i Joanną Skoczną. Naszym opiekunem był „Komandos” czyli Artur Pawłowicz. Potem w latach 1994-1996 drużyna była stała, z Tomkiem Przybyło i Tomkiem Karpiszynem rozrabialiśmy ile się dało, dlatego po dwóch startach Piotr Gryszel się poddał i na Krajowy w Piotrkowie jechaliśmy z jego bratem Pawłem. Po latach nadal mam kontakt z tymi ludźmi. Tomek P. jest geografem. dziś sam przygotowuje drużyny na Turniej, pracuje w Zespole Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych w Lwówku Śląskim. Tomek K. jest współorganizatorem OMTTK, kierownikiem, czasem sędziom, był prezesem Oddziału. Asia wyjechała za granicę, nie wiem co porabia dziś. Natomiast Daniel pracuje w aptece i często się zdarza, że robię u niego zakupy. Piotr Gryszel nasz opiekun wykłada na Akademii Ekonomicznej w Jeleniej Górze, układał pytania na Finał Krajowy w Świeradowie, wspomaga nas w organizacji OMTTK.
Ja natomiast dziś jestem prezesem Oddziału i staram się kontynuować tradycje Turniejowe na terenie Dolnego Śląska.

Ciemna strona Turnieju

Było kilka sytuacji, dziwnie bo wszystkie zdarzyły się w Piotrkowie na Finale Krajowym. Jedna z Samarytanką, Pani Sędzina była niezadowolona ze sposobu bandażowania, wykorzystaliśmy oba zalecane wtedy w książkach sposoby i żaden nie był dobry. Pani nie była też tak miła aby nam wytłumaczyć co było nie tak. Dziś gdy sami organizujemy eliminacje, dokładamy starań by młodzieży tłumaczyć, co i jak było ok, a co trzeba by zrobić inaczej. To bardzo ważne.
Druga sytuacja dotyczyła rozkładania namiotu. Sędzia był już zmęczony i widać w złym humorze postanowił, że naszej 48 drużynie z kolei nie będzie tłumaczyć jak złożyć namiot typu Iglo, choć powinien. Więc składaliśmy go 7 minut, walczyliśmy z zatrzaskami. Psikus polegał na tym, że rozłożyliśmy go w 28 sekund – najszybciej w Polsce. Trochę się zdziwił.
Niestety żal pozostał do dziś, gdyby nie to mieliśmy szanse na zwycięstwo. We finale byliśmy ma trzecim miejscu, a strata nie była duża. Jednak po tym wszystkim zamiast podium zostało 14 miejsce.

Masz lub miałeś jakąś ulubioną konkurencję?

Tak, zdecydowanie odznaki, miałem ich najwięcej, zgarniałem nagrody na Finałach Krajowych. Wtedy chodziłem w specjalnym kapeluszu, wszystkie moje odznaki były tam przypięte. Wiele się wtedy jeździło i łaziło, a więc zdobywało odznaki, dla mnie zawsze były one dodatkowym motorem poznawania jakiegoś terenu. Szkoda, że opiekunowie niektórych drużyn doprowadzili do tak chorych sytuacji iż trzeba było je z rywalizacji Turniejowej wyjąć. Myślę, że warto byłoby do nich wrócić, ale nie iść na ilość, a na jakość.
Puchowy śpiwór nagroda za odznaki nadal siedzi na strychu, to moja chyba najstarsza pamiątka z Turnieju.
A propos nagród, to w województwie jeleniogórskim wygranie eliminacji wojewódzkich było nagradzane darmowym obozem wędrownym, takim dwu tygodniowym łażeniem. Bardzo to lubiliśmy choć i tak dawaliśmy się we znaki opiekunom.

Na Dolnym Śląsku, eliminacje wojewódzkie poprzedzają eliminacje rejonowe odbywające się wg systemu regionalizacji, możesz mi to wyjaśnić?

Wiesz w 1999r. gdy przyszła reforma administracyjna kraju, w województwie już wtedy postanowiono przygotować wykaz powiatów i regionów dla organizacji etapów powiatowych czy miedzy powiatowych. Miało to umożliwić wyłanianie drużyn na etap wojewódzki. Koledzy z zarządu oddziału poprosili mnie wtedy, abym pojechał na posiedzenie porozumienia Oddziałów. Pojechałem, dyskutowano o podziale, ja zamieszałem trochę zaproponowałem inny i trwa on do dziś. Szkoda że są rejony w których eliminacji nie ma, ale działamy by pobudzać tamte ośrodki do walki. Mniej więcej sprawa wygląda tak: Bogatynia organizuje eliminacje dla powiatu zgorzeleckiego; Lwówek dla lwóweckiego, lubańskiego i bolesławskiego; Jelenia Góra dla okręgu jeleniogórskiego; Legnica dla legnickiego i złotoryjskiego; Wałbrzych dla swojego, Wrocław podobnie; Brzeg skupia powiat brzeski i wołowski; Lubin dla lubińskiego i okolic. Powiat kłodzki niestety jest Turniejową białą plamą.

Mimo upływu lat, podział się nam sprawdza. Eliminacje rokrocznie są organizowane i nie ma problemu zbyt małej liczby drużyn na eliminacjach wojewódzkich jaki pojawia się w innych województwach. We Lwówku etap międzypowiatowy organizowany jest od 1999r., natomiast od 2008r. Lwówek organizuje eliminacje wojewódzkie, w roku 2012 z racji organizacji Finału Krajowego nie podjęliśmy się organizacji wojewódzkich.

Na zakończenie

Chciałbym, aby Turniej trwał nadal, bym mógł zobaczyć 50 Krajowy. We Lwówku wielu działaczy się podśmiewa: „Wojtek, a może byśmy odbębnili 50 skoro mieliśmy 40” ;) Czas pokaże, a my już myślimy o organizacji 41 eliminacji powiatowych, a także wojewódzkich. W 2013r. chcemy je zrobić tym razem w Szklarskiej Porębie.

Z Wojtkiem o wspomnieniach rozmawiała Aleksandra Staszak

*w dawnym województwie jeleniogórskim nie używa się określenia Finał Centralny Turnieju, a Finał Krajowy, można uznać to za lokalną Turniejową gwarę.

Odznaka Śladami Koziołka Matołka

polecane